Szynka z udźca indyka to absolutnie nasz własny patent. Pomysł powstał w czasie trwania jakiejś kolejnej diety, bo mięso indyka jest jednym z najchudszych, ma znikomą zawartość cholesterolu i w ogóle. Dawno temu moja babcia mówiła, że indyk ma 7 smaków. Potwierdzam - może nawet 9.
Szynkę z udźca z indyka peklujemy tak jak kurczaka.
Oczywiście trzeba kupić udziec największy jaki się tylko uda, wyciągnąć kości (świetna baza pod zupy), i zalać marynatą zg. z wagą mięsa wg. Można przyjąć zasadę, że na 1 kg mięsa dajemy 20 g peklosoli lub soli z dodatkiem ok.1 g saletry .
Do marynaty dodaję: liść laurowy, ziele angielskie, jałowiec, kminek w ziarnach,goździki, kolendrę, pieprz grubo zmielony, odrobinę cukru, czosnek, trochę sosu sojowego.
Przyprawy gotuję w niewielkiej ilość wody minimu 15 minut pod przykryciem, następnie uzupełniam przegotowaną wodą i rozpuszczam w tym peklosól , mniej więcej 1,3 l na 2 kg mięsa . Pod koniec gotowania dodaję czosnek w łupinach. Czosnek wrzucam także świeży w łupinach, lekko rozgnieciony do ostudzonej marynaty. Ilość wszystkich przypraw zależy od tego jak intensywne aomaty lubimy. Czas marynowania to około 48 godzin, ale można trochę dłużej, max.4 dni, trzeba pamiętać o codziennym przewracaniu mięsa.
A potem troszkę trzeba się pobawić z wkładaniem tego mięsa do siatki wędzarniczej. Mój kochany małż sprytnie wymyślił to tak:
Mięso oczyścić ze zbędnych przypraw:
Przygotować butelkę po wodzie mineralnej, najlepiej z gazowanego żywca
Udziec upycham w tej butelce:
Naciągamy na nią siatkę i związujemy z szerszego końca: Teraz "myk-myk" i szyneczka gotowa:
Oczywiście asystent widoczny na zdjęciu obecny jest zawsze kiedy w obróbce jest mięso, a nuż coś komuś spadnie...
Wędzimy tyle co zwykłą szynkę, ok. 4-5 godzin, a następnie zaparzam ok. 1 godz lub dłużej, w zależności od wielkości kawałka mięsa ( 1 kg/1 godz.). Ja jeszcze zostawiam w wodzie do ostygnięcia, żeby nie wyschła.